poniedziałek, 9 września 2013

Moja Zambijska Rodzina

Z sercem walącym niczym dzwon w kościele wychodzę przed domek. W uszach rozbrzmiewają znane mi dźwięki. To krzyk dzieci, które po wakacjach wróciły do szkoły. Hałas niczym nie różni się od tego w Polsce. Na mojej twarzy maluje się uśmiech. Będzie się utrzymywał aż do zachodu słońca.

Razem z Gosią odwiedzamy Pre-School (przedszkole), Basic School don Bosco (szkoła podstawowa), oraz Mazzarello Skills Centre (krawiecka szkoła zawodowa). W każdym miejscu rozbrzmiewają piosenki powitalne "Welcome, welcome...". Nauczyciele i uczniowie zaskakują nas prezentami. Podchodzą i ubierają nas w chitengi (tradycyjny strój zambijskich kobiet). To już trzecia chitenga tego dnia! Nie spodziewałyśmy się tak hucznego przywitania.
Przedszkolaki :)

Powitanie w szkole.

dostałam chitengę - czuję się jak zambijska kobieta ;)


Wisienką na torcie jest popołudniowe oratorium. Nieśmiale podążam na plac przy Kościele. Rozglądam się w poszukiwaniu dzieci. Nagle jak w wehikule czasu przenoszę się na boisko i już gram z dzieciakami w siatkówkę. Widzę jak powoli i niepewnie zbliżają się do mnie opalone słońcem i kurzem maluchy. Wykorzystuję znane anglojęzyczne piosenki i zaczynamy zabawę. Okrągłe, czarne buzie zaczynają się uśmiechać. Bariera złamana. Czuję jak moje białe palce ściskane są przez małe, czarne rączki. Szyje atakuje mały człowiek, który na moich plechach ćwiczy wspinaczkę wysokogórską.
W porozumiewaniu się z maluchami pomagają mi starsi chłopcy. Oni tłumaczą dzieciom zasady zabaw w języku bemba. Rozumiemy się doskonale. Nie rozumiem słów, ale rozumiem potrzebę miłości. I to wystarczy :)

Rozbrzmiewa dzwonek. Zbliża się koniec zabawy. Zbieramy się w jednym miejscu, jeszcze kilka wspólnych zabaw i piosenek. Jeszcze tylko modlitwa różańcem i czas wracać do domu.

 Na pożegnanie jeszcze jeden uścisk dłoni. Każdemu dziecku staram się zrobić krzyżyk na czole. Niech Bóg Ci błogosławi. "See you tomorrow!"

5 komentarzy: