piątek, 27 grudnia 2013

Za jeden uśmiech

4.00 - telefon. Nasi goście są już na dworcu - mówi S. Maria. Wychodzę z łóżka i idę na podwórko. Razem z Siostrą oczekujemy dziewczynek, które spędzą w Mansie swoje wakacje. Pokoje już przygotowane. Roześmiane buźki naszych dziewczynek na pewno zadbają, żeby nasz dom zaczął tętnić życiem.

Nie wszystko jest takie kolorowe. Już nie wystarczy zadbać tylko o siebie, dlatego też już kilka razy udało nam się spóźnić na Mszę. Wybudzić wszystkich i "wygonić" z domu to dopiero wyczyn. W końcu to dorastające dziewczynki, jeszcze trzeba włosy poprawić i spódniczkę przekręcić...

W czwartek wyciecka do Samfii. Młodsze dziewczynki przeszczęśliwe. Przez cały nasz pobyt pluskają się w wodzie. Dwie starsze...wyglądają na znudzone.
- Idziemy popływać? - pytam
- nieee,
- a moze karty?
- nieee
- mamy jeszcze inne gry, wybierzcie coś - nie daję za wygraną.
Widzę kręcące się głowy i wzrok pytający:
- kiedy wracamy?
Dorastanie...

Mija kilka dni, czasem czuję się zmęczona tą wizytą. Nieustający bałagan, światło nie zgaszone, kurki odkręcone, mokre ubrania na podłodze, połamana gitara. Jakie jeszcze zniszczenia nas czekają. Ręcę i głowa opadają w dół. Ile razy trzeba powtórzyć.... 

Ale za chwilę nadchodzi chwila refleksji. Warto, te dziewczynki potrzebują nas w tym momencie. Potrzebują naszej rozmowy, przytulenia, wieczornych wygłupów, przeczytanej historii przed snem, wspólnej modlitwy. Potrzebują nas, tak jak i my potrzebujemy ich.

W mojej głowie od kilku lat istnieje pomysł stworzenia rodziny zastępczej, czy adopcyjnej. Prosz bardzo, Pan Bóg postanowił spełnić kolejne moje marzenie. Teraz, na kilka dni jesteśmy taką, prawie rodziną zastępczą.

Przypadek, czy kolejny z cudów Pana Boga?

dla jednego przytulenia i uśmiechu warto powtórzyć nawet 20 razy