poniedziałek, 25 listopada 2013

Z Aniołem za rękę


"NIe lękaj się bo Ja jestem z tobą"

Piątek - coś niedobrego dzieje się z moim zębem. Zaczyna się niepokojąco ruszać... Niestety to moja koronka. Problem z tym zębem mam od 20 lat. Wtedy to podczas zabawy wybiłam stałego zęba. Zawsze przysparzał mi on dużo kłopotów i tego też się obawiałam tutaj. Stało się.
Czuję jak komórki nerwowe w mojej głowie zaczynają pracować. Pojawia się myśl. Doktor Bogdan - dzwonię i proszę o pomoc. Doktor szybko reaguje i każe mi przyjechać do szpitala. Pożyczam od Siostry samochód, zabieram ze sobą Gosią i jedziemy.
Na miejscu spotykamy naszego przyjaciela z Ukrainy - doktora Bogdana i podążamy w kierunku gabinetu. Stomatolog powinien zacząć pracę o 15.00. Czekamy ok 45 minut. Zjawia się oczekiwany lekarz....., nie wyglada najlepiej, chyba przecholował z alkoholem. Decydujemy się na powrót do domu. Muszę poczekać do poniedziałku. No cóż....w końcu jestem w Afryce.

Kolejny dzień - przed nami próba chóru. Oczywiście powinna zacząć się o 14, ale po przebytych doświadczeniach wyruszamy z domu po 15.00.  Na miejscu przywitały nas 3 osoby, więc i tak swoje musimy odczekać. W czasie śpiewania widzimy, że niebo robi się coraz ciemniejsze i zaraz spadnie deszcz. Kończymy ostatnią piosenkę, pakujemy śpiewniki. Jeszcze modlitwa i wychodzimy. Jednak nie udało się zdążyć przed deszczem. Woda zaczęła spływać z nieba jak rwąca rzeka. Zaczynam biec. Siostra i Gosia zostały pod dachem z nadzieją, że deszcz będzie słabszy. Dobiegam do domu. Z ubrań mogę wyciskać wiadra wody. Wpadam do Siostry po kluczyki od samochodu.
- Jadę po dziewczyny! krzyczę.
- Kto otworzy Ci bramę? - pyta siostra.
- Ja! i tak jestem cała mokra.

Wyjeżdżam z podwórka. Deszcz jest tak silny, że wycieraczki nie nadążają zbierać wylewającej się na szybę wody. Praktycznie nic nie widzę. Dobrze, że znam drogę na pamięć. Dojeżdżam pod szkołę. Nie widzę nikogo.
Czuję jak samochód zjedża w grząski teren. Próbuję wyjechać, ale koła kręcą się w kółko, a samochód stoi w miejscu. Deszcz nie przestaje padać. Wysiadam, próbuję podłożyć coś pod koła. Niestety wpadły zbyt głęboko. Dzwonię do Gosi:
- Gdzie jesteście? przyjechałam po Was i...zakopałam się - oznajmiam
- Widziałyśmy Cię, machałyśmy, ale przejechałaś. Zaraz do Ciebie przyjdę - odpowiada Gosia śmiejąc się do słuchawki.
W oczekiwaniu jeszcze raz próbuję wyjechać, niestety pogrążam się jeszcze bardziej.

Po chwili widzę w lusterku czerwonego "krasnala" zmierzającego w moją stronę. To Gosia w gumowcach i czerwonym płaszczu przeciwdeszczowym idzie mi z pomocą. Podkładamy pod koła kamienie, deski, ale jest zbyt grząsko. Samochód się nie rusza. Nic nie zrobimy. Postanawiamy wracać do domu.
Przemoczona wchodzę do Siostry. Ona śmiejąc się spogląda na mnie i troskliwym głosem mówi idź się przebierz. Bierzemy ciepły prysznic i rozwieszamy mokre ubrania. Po chwili dzwoni telefon. To S. Maria:
- Gdzie jesteście? Czekamy na was!

No tak. Przecież na dziś wieczór zaplanowałyśmy karciany rewanż. Poprzedniego wieczoru wygrałyśmy z Siostrami, więc chcą się odegrać.

Przygotowujemy kolację, zasiadamy do stołu. Analizuję ostatnie wydarzenia. Najpierw problem z zębem, potem samochód (a w między czasie poślizgnęłam się na kamieniu i starłam sobie rękę). Czyżby jakiś pech? Nie! Szczęściara ze mnie. Ząb mógł mnie boleć, a tu tylko problem z koronką - na szczęście masa mocująca przydaje się nawet do zębów. Przewracając się mogłam skręcić lub złamać nogę, a nic mi się nie stało! No i samochód - mogłam się gdzieś rozbić, wpaść w dziurę, przebić oponę, a przecież tylko się zakopałam. Mój Anioł Stróż cały czas jest przy mnie! Trzyma mnie mocno za rękę i prowadzi.

Po kolacji rozpoczynamy grę, dziś na wygranych czeka czekolada. Canasta to ostatnio nasza ulubiona gra. Tym razem wygrywają Siostry.

Zegar wskazuje 22.00 - czas kończyć. Od śmiechu bolą nas już brzuchy. Pora na odpoczynek. Jutro święto - Niedziela Chrystusa Króla.


P.S. 1 Samochód udało nam sie odkopać w niedzielę. Ja i Gosia tworzymy zgrany zespół. Ja wpadam w tarapaty - Gosia pomaga mi się z nich wydostać. Dobrze też, że mamy ze sobą Wszystkich Świętych. Po drodze wzywałyśmy ich pomocy. I pomogli. Udało nam się odkopać samochód i odstawić go na podwórko.

Udało się - samochód odkopany :D


P.S. 2 W poniedziałek odwiedziłam Zambijskiego stomatologa. Na szczęście pomógł mi. Teraz znów wszystko jest w porządku. Znów mogę się uśmiechać :)




wtorek, 12 listopada 2013

Biało - czerwony dzień w Zambii

Poniedziałek. 11 listopada. Wyjątkowo budzik dzwoni pół godziny później. Dziś Msza Św. będzie dopiero wieczorem. Wychodzę z łóżka, spoglądam na czerwoną datę w kalendarzu. Rocznica Odzyskania Niepodległości przez Polskę. Za oknem widzę biało - czerwoną flagę, która rozpoczęła swój taniec z wiatrem. Rozmyślam przez chwilę...jestem Polką i jestem z tego dumna!

"...czerwień to miłość, biel - serce czyste. Piękne są nasze barwy ojczyste"


Bardzo szybko przed naszymi drzwiami zbierają się dzieci. Zastanawiają dlaczego na wietrze powiewa kawałek dwukolorowego materiału. Szybko wyjmuję z szafy ubrania z czerwono-białymi akcentami, na twarzy maluję biało-czerwony prostokąt i wychodzę do dzieciaków. Dziś poza świętem Polski czeka ich jeszcze jedna niespodzianka.
Drzwi garażu nadal są zamknięte, czekamy na Siostry. W tym czasie maluję dzieciom na twarzach Polską flagę. Nikt nie kryje zadowolenia.


Malowanie twarzy :)

Pojawiają się Siostry. Nastała oczekiwana chwila, otwieramy nasz "Uniwersytet". Siostra Maria biegnie z biało-czerwoną wstążką. Wraz z Gosią przecinamy ją i wchodzimy do środka.


....czas dla fotoreporterów ;)

Dzieciaki biją brawo i krzyczą z radości. Garaż wygląda zupełnie inaczej niż 2 dni wcześniej. Na głównej ścianie widnieje duży napis "Salesian Mansa University". Obok wisi brązowy Krzyż i mapa świata. Po przeciwnej stronie tablica i flaga Zambii. W różnych miejscach biało-czerwone balony.
Dziś w naszym Uniwersytecie nie ma zwyczajnych zajęć. Matematykę i język angielski zastąpiła krótka lekcja historii i tańce.


"Salesian Mansa University"

Przed garażem ustawiają się pary, jedna za drugą. Poloneza czas zacząć. "One, to, tree; one, two, tree... " Licząc podążamy przed siebie, robimy tunel, znów para za parą i na zakończenie koło. Wszystkim należą się brawa. Pierwszy Polonez zatańczony. Radość i tańce trwają przez kolejne 3 godziny. Niestety czas biegnie nieubłaganie szybko i trzeba się rozstać. Kolejne obowiązki nas wzywają. Do zobaczenia popołudniu w oratorium.


no to sobie potańczymy!

Tak, jak każdego dnia o 13.00 idziemy z Gosią na obiad. Wchodzimy do jadalni, a tam pięknie nakryty stół z biało - czerwonymi akcentami, na ścianach serpentyny i balony. Nie spodziewałyśmy się takiego obiadu. Siostry witają nas i oznajmiają, że to początek naszego świętowania, bo zapraszają nas dziś na wspólną kolację.

Po obiedzie szybko podążamy do oratorium, nie mamy dużo czasu. Jeszcze ostatnie przygotowania. Dziś również dla dzieci z oratorium mamy niespodziankę. Po chwili swobodnej zabawy, rozpoczynamy poszukiwanie skarbu. Dzieci dzielą się na dwie grupy i szukają kolejnych wskazówek. Okazuje się, że nie jest to wcale łatwe. Ale w końcu udaje się dojść do celu. Ostatni etap zaplanowany jest przed naszym "Uniwersytetem". Tam, na wszystkich czeka Gosia, ma jeszcze kilka zadań do wykonania. Po nich wchodzimy do środka, żeby z pomocą komputera poznać Polskę. Oglądamy zdjęcia, podziwiamy piękno Polskiego kraju, poznajemy stolicę Polski - Warszawę i miasto pielgrzymów - Częstochowę.
Po prezentacji śpiewamy piosenkę w języku polskim. Syczące głoski sprawiają wszystkim wiele radości.
Na zakończenie, tak jak pielgrzymi zmierzamy do figury Maryi i odmawiamy dziesiątkę różańca w różnych językach. Modlimy się w jęz. icibemba, angielskim i polskim. Przed wyjściem rozdajemy dzieciakom lizaki. Spotkamy się jutro. Dziś nie przedłużamy naszych rozmów, bo przed nami jeszcze główne wydarzenie dnia - Msza Św.


Poszukiwanie skarbów

Dziś jest poniedziałek, więc Msza Św. jest w kaplicy u Księży. Tam kolejna niespodzianka! Ksiądz Bosco (Zambijczyk), który często zaskakuje nas nowymi polskimi słowami, przed ołtarzem rozwiesił biało - czerwony materiał z orłem i napisem POLSKA. Obok postawił dwie małe flagi: jedna biało- czerwona flaga Polski, druga biało- niebieska flaga Maryjna z Jasną Górą i Czarną Madonną.
Dzisiejsza Msza Św. odprawiona zostanie szczególnie w intencji Polaków. Na rozpoczęcie krótko prezentujemy symbole naszego kraju, a na zakończenie śpiewamy z Rotę. Jest to jedna z moich ulubionych pieśni patriotycznych.

Po Mszy zmierzamy do Sióstr. Najpierw kolacja, potem siostry tanecznym krokiem i ze śpiewem na ustach wnoszą ciasto z biało - czerwonym napisem Happy Independence Day. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Śpiewamy hymn narodowy.
Teraz czas na krótką historię naszego kraju i odrobinę polskiej muzyki. Na zakończenie dnia wraz z Siostrą Przełożoną tańczymy oberka.
To moje najwspanialsze Święto Niepodległości.

Dziękuję Ci Panie Boże za to, że jestem Polką i dziękuję Ci za moją Zambijską rodzinę.











wtorek, 5 listopada 2013

Dwa miesiące w Mansie

Dwa miesiące. Już?!... A może dopiero?
O tym, że już minęły przypomniał mi Duch Św. podczas lunchu. Olśniło mnie, że dziś powinniśmy się stawić po kolejny stempelek w naszym paszporcie. Oczywiście naszych work-permitów jeszcze nie ma. Tutaj nikt się nie spieszy. Ciekawe, czy w ogóle zdążę je zobaczyć w czasie mojego pobytu w Mansie. Na szczęście, tym razem Pani w urzędzie była bardzo miła i przybiła stempelek na kolejne 3 miesiące :)
Ile rzeczy wydarzyło się w tym czasie, ile rozmów, ile spotkań...

5 października. Ponieważ jestem nauczycielem wspomnę, że ten dzień jest w Zambii Dniem Nauczyciela. W tym roku dzień ten wypadł w sobotę, więc święto zostało przeniesione na piątek. Szkoły tego dnia są zamknięte, a nauczyciele świętują. Mam wrażenie, że w Zambii zawód nauczyciela znaczy o wiele więcej niż w Polsce.

18-19 października. Wyjazd integracyjny z nauczycielami pracującymi w przedszkolu i szkole Don Bosco. Odwiedziliśmy Lufubu i wodospady Ntumbachushi. Głównym punktem programu była wizyta u króla. Król swoją posiadłość ma w Kazembe. Umówieni byliśmy na 9.00, jednak... "szczęśliwi czasu nie liczą". Do pałacu, który okazał się zwyczajnym domem weszliśmy po 10.00. Jeden z nauczycieli kilka razy tłumaczył nam jak mamy się zachować: kiedy wstać, kiedy uklęknąć, a kiedy usiąść. No i oczywiście potrójne klaśnięce, wszyscy razem i trzy razy. Nie spodziewałam się, że to takie trudne. Po wyjściu okazało się, że moje ułożenie rąk podczas klaskania było niepoprawne. Tutaj nawet klaskania trzeba się nauczyć.

piękny wodospad Ntumbachushi


 20 października. Mecz piłki nożnej. Oglądanie meczu na żywo to zupełnie inne emocje niż wpatrywanie się w monitor telewizora. Tym bardziej jak gra drużyna Don Bosco :) (Oczywiście tutaj mecze są bardzo często. Tego dnia po raz pierwszy oglądałam mecz siedząc na trybunach.)

 zaczęłam nawet być kibicem piłki nożnej


zadowolone dzieciaki wbiegają na boisko, by uczcić strzelonego gola :)


22 października. Wspomnienie bł. Jana Pawła II. Niestety nie wszyscy w Mansie znają Papieża - Polaka. W związku z tym, że jest to dla mnie bardzo ważna postać, postanowiłam wykonać prezentację.W niej zawarłam krótki życiorys Karola Wojtyły. Na początek wyświetliłam ją u Sióstr, potem w szkole krawieckiej i w oratorium. Mam nadzieję, że dla niektórych postać Jana Pawła II stała się bliższa.

23 października - wycieczka z dzieciakami z przedszkola do Lufubu.

24 października - Zambijczycy świętują 49 rocznicę odzyskania niepodległości. Jest to dzień wolny od pracy. Wraz z Zambijczykami cieszymy się z ich wolności. W oratorium świętowanie przenieśliśmy na kolejny dzień. Najpierw dziewczynki, tzw mażoretki, przygotowały taniec wykorzystując do tego zebrane wcześniej kije. Po wspaniałym występie chłopcy przedstawili dramę. W niej pokazali walkę Zambijczyków o wolność. Jeden z liderów opowiedział o symbolice flagi zambijskiej.
Na zakończenie wspólnie bawiliśmy się przy zambijskiej muzyce. Dzieci były zachwycone :)

"wykład" dotyczący symboliki flagi zambijskiej


1 listopada - Wszystkich Świętych. W Polsce wszyscy spędzają czas na cmentarzach, zapalają znicze, wspominają zmarłych. W Zambii natomiast jest to normalny dzień pracy. Postanowiłyśmy jednak z Siostrami uczcić ten dzień. Zaproponowałam, żeby każdy przygotował krótką historię dotyczącą jednego świętego. Podczas kolacji wysłuchaliśmy przeróżnych, bardzo ciekawych życiorysów. Poznaliśmy święte dzieci, siostry zakonne, matki. Dzień zakończyliśmy wspólną grą w Uno i porcją orzeźwiających lodów.








sobota, 2 listopada 2013

Jak ryba w wodzie

W tym roku dzień zaduszny jest inny niż zwykle. Najpierw poranna Msza Św. z modlitwą za zmarłych, a potem wyczekiwany przez wszystkich wyjazd. Wraz z 90 dzieciaków wyruszyliśmy na plażę do Samfii. Poniżej krótka foto-relacja :)
 
Jak to w Afryce bywa, kto przyszedł na czas musiał odczekać kilka godzin.
Bo przecież jak umawiamy się na 7 to znaczy, że wyjedziemy o 10.00

Rodzinne zdjęcie przed wyjazdem.

W końcu nadszedł czas wyjazdu. Część dzieci wsiada na przyczepę....

...część do busa Don Boso.

A na plaży już tylko zabawa.

Jedyne powiązanie z dzisiejszym świętem ;)

Czas przygotować obiad... Ciekawe jak smakuje Musungu bele....

Na obiad będzie oczywiście Nshima....ugotowana w wodzie z jeziora.

Gotowanie w takim garze to nie prosta sprawa.
Łyżka okazała się za mała, więc użyliśmy wiosła. Leżało jakieś przy brzegu.

Panie, a za czym kolejka ta stoi...

Lunch na plaży - niezapomniane chwile.
Jeszcze trochę popływamy!

Czy z takich włosów uda się zrobić warkoczyki?

Po całym dniu w wodzie dobrze się śpi :)

Dziękujemy Ci Panie Jezu za ten wspaniały dzień.