poniedziałek, 13 stycznia 2014

Zadumanie

Pokój w ksztacie kwadratu. Na podłodze rozłożone 3 materace i kilka mat. Siedzę blisko drzwi i modlę się na różańcu. Kobiety siedzące wkoło na zmianę krzyczą, płaczą i mówią coś w swoim lokalnym języku. Na zewnątrz, w blasku płonącego ogniska, pod dachem namiotu siedzą mężczyźni. Milczą lub cicho rozmawiają.
Po modlitwie wychodzę z pomieszczenia. Już wiadomo, że następnego dnia w pobliskiej Katedrze odbędzie się pogrzeb. Zmarł tata jednej z Sióstr Salezjanek.

Sobota. Dojeżdżamy do Kościoła. Kilku mężczyzn wprowadza trumnę z ciałem zmarłego przed ołtarz. Za trumną wchodzą zgromadzeni wokół kościoła ludzie. Mszy Św. przewodniczy biskup.
Po godzinnej Eucharystii wyruszamy na cmentarz oddalony od Katedry o kilka kilometrów. Głęboki dół, przed nim trumna i płaczący lub zadumani ludzie. Oddalona o kilka metrów stoję i wspominam zmarłych z mojej rodziny. Mam wrażenie, że słońce ogrzewa mnie ze zdwojoną siłą. Czuję, że robię się coraz bardziej czerwona. Nawet najmniejszy skrawek cienia jest już zajęty, nie ma gdzie się ukryć.


Następuję krótka modlitwa, po niej kilku mężczyzn podchodzi i wpuszcza trumnę do grobu. Potem dół zakopują piachem, na wierzchu tworzą kopiec. Do grobu podchodzi najbliższa rodzina. Krótka chwila modlitwy i każdy wkłada w ziemię jeden sztuczny kwiatek. Potem dalsza rodzina, sąsiedzi, znajomi, rodzina salezjańska i inni. Każdy robi to samo. Grób robi się coraz bardziej kolorowy, udekorowany sztucznymi kwiatkami.

Po pogrzebie udajemy się do rodziny zmarłego. Na miejscu brama zagrodzona jest 2 wielkimi patykami. Na kartce napisane, że trzeba zapłacić 1000K, żeby wejść do środka. Znajoma kobieta tłumaczy nam, że tutaj jest taka tradycja. Osoby, które przygotowują posiłek dla gości zamykaja bramę i oczekują pieniędzy. Potem te pieniądze dają rodzinie zmarłego. Czekamy. Ktoś podchodzi i mówi, ze przy bramie trwają negocjacje. Za chwilę kilka kobiet z koszykami zbiera ofiarę i otwiera bramę. Udajemy się na chwilę modlitwy. Po kilku minutach i chwili zadumy żegnamy się z najbliższą rodziną zmarłego. 

- Czy ktoś kiedyś odwiedzi tego zmarłego na cmentarzu? - zastanawiam się.
- Raczej nie. - odpowiada mi Siostra.


Znów zamyślam się i wspominam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz